Archiwum 11 lutego 2011


lut 11 2011 Początek
Komentarze: 0

Pierwszego dnia zobaczyłam nagiego męzczyznę. Nie, nie w moim domu, nie w łózku, ani u lekarza. Zabaczyłam jak stał na moście, patrzył w dół, oparty o poręcz...

-Nie jest Panu zimno?- zatrzymałam samochód i wychyliłam głowe przez okno...Napewno nie tego pytania oczekiwał..Spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem, odwrócił się i zaczął uciekać..Nie uratowałam go..Nie wiem co stało się dalej, bo policyjny samochód zajechał mi drogę. Dostałam ostrzeżenie, i odjechałam spłoszona. I to był mój pierwszy kontakt z sasiadami w małym włoskim miasteczku , w którym postanowiłam zamieszkać....

Jedni dostają od życia same prezenty: cudownych rodziców, spokojne dzieciństwo, dobre samochody i wiernych mężów, inni to czego pierwsi nie zjedzą, kilka marzeń albo wiele łez...Cóż, nie może być tylko fajnie. Ja dostałam wiele, może zbyt wiele dobrego, i dlatego los postanowił mnie ukarać ..Masz cukierka, ale się nim udław..He , he...

Pierwszego dnia postanowiłam się upić. W samotności, w pięknym , małym domu który kupiłam za oszczędności całego życia, dwa kredyty bankowe i jedną pożyczkę od przyjaciółki. Dobrze, że jeszcze nie przywiozłam tu dzieci. Urządzę się, uspokoję, odetchnę i wtedy znów bedę radosną , szczęśliwą mamusią , pełną wigoru i chęci do psot. Ale póki co poprosiłam o wino w pobliskim sklepie...economico....czyli tanio..Gruba pani popatrzyła na mnie z niesmakiem...Czy wygladam , jakbym wiecznie piła? ten czerwony nos to od chusteczki..Chlipałam całą noc w poduszkę...

Ciężkie, stare drewniane drzwi zamknęłam na kłódkę. Nie miały normalnego zamka, jak wszystkie inne drzwi , jakie do tej pory widziałm. Nalałam wody do wanny, którą szorowałam rano dla odwrócenia myśli, i sięgnełam po kieliszek z nader kunsztownego barku, ukrytego za filarem w salonie. Wcześniejszy własciciel, ten który miał mi odsprzedać dom już w ubiegłym roku,  zmarł z przepicia..Też Polak, bezdzietny, zadłużony , samotny jak tylko samotny może być człowiek, pozostawił po sobie dziwny spadek. Dom, ogród, niespłacony kredyt i piwnicę ..pełną beczek z winem...Ale  w testamencie zaznaczył, ze nie mogę po nie sięgnąć nigdy za dnia..Mogę zejść  na dół , ja albo ktokolwiek dopiero po zmroku, i nie mogę wynieść poza obszar gospodarstwa ani jednej kropli szlachetnego trunku..Tyle, że nie wiadomo było, gdzie mieści się wejscie do owej piwnicy, więc musiałam póki co zadowolić się czerwonym , wytrawnym napojem prosto ze sklepowej półki...

Powinnam się bać? jak w horrorze, były właściciel umiera, albo raczej ginie w niewyjaśninych okolicznościach, później zjawiam się ja, wypijam jego zaczarowane wino i posiadam nadprzyrodzone zdolności, na przykład potrafię ...hmmmm...latać.

Nic z tego . Przyjechałam wczoraj, pieniądze zaksięgowały sie na koncie w banku, dostałam klucze do kłódki, przespałam zmęczona całą noc, z przerwą na popłakanie, a teraz upiję się i znów zasnę jak kamień. Jutro wstanie słońce, i zacznę nowe, cudowne życie z dala od problemów, niedokończonych spraw, byłego męża i jego pseudo-przyjaciół.

Woda w wannie otuliła mnie , wino wypełniło moje wnętrze...błogo...Łazienka nie jest zbyt wielka, jak wszystko tutaj, cała z kamienia, podłoga , ściany, blaty. Przez okno widać ogród.Właściwie kilka starych drzew, skąpanych w blasku zachodzacego słońca, nie wiem czy to jabłonie, czy grusze..Jutro obejrzę je z bliska.

Cisza. Przywiozłam ze sobą laptopa, ale zapomniałam ładowarki. Kupię rano, i może znajdę dobry telewizor. Nie mam informacji co dalej z Kubicą, nie będę nigdzie dzwonić. Dzieci są w dobrych rękach. Moja teściowa to niestety złoty człowiek. Niestety, bo gdyby była zołzą nie miałabym wyrzutów sumienia, a tak... Woda zrobiła się chłodna..Piana opadła, i wino...wino się kończy??...Czyżbym już tyle wypiła...Na dnie zaledwie kilka kropli...Ale nie jestem pijana...

Dom coraz bardziej mnie zaskakuje. Lampy zapalają się gdy wchodzę do pokoju, gdy przechodzę przez holl..Te za mną gasną. Inteligentne i oszczędne ...Nie widziałam pralki, w kuchni nie ma lodówki. Za to łóże w głównej sypialni jest ogromne, u wezgłowia zabudowane białym kamieniem, w nogach stoi komoda , ciężka , drewniana , równie biała jak cała pościel, lampy i zasłony. Pod stopami miękka wykładzina, a na półce po prawo setki książek...Buszujacy w zbożu,

Nad Niemnem, Cień wiatru....Znam je wszystkie..Są po polsku....Poczytam zanim zasnę.......